10 months old baby boy

(For English scroll down)

Kolejny miesiąc minął nieubłaganie szybko, mam wrażenie, że im Piotruś jest starszy tym czas biegnie szybciej. Odczucie to spotęgował na pewno nasz wyjazd, pierwsze rodzinne wakacje, o których napiszę w kolejnym poście. Zacznijmy od początku. Piotruś skończył 10 miesięcy. Był to przełomowy miesiąc jeżeli chodzi o jego sprawność fizyczną. Zaskoczył nas do tego stopnia, że odwołałam zajęcia z rehabilitantką, na które czekaliśmy już 2 tygodnie. Polecono mi cudowną doktor, która prowadzi praktykę rehabilitacyjną dla dzieci na warszawskim Bemowie – jeżeli któraś z Was szuka dobrego specjalisty to mogę z czystym sumieniem polecić. Niestety mimo, że praktyka jest prywatna, kolejki i tak są kilkutygodniowe. Wracając do Piotrusia, nasz synek zaczął się podciągać i wspinać na każdą możliwą „przeszkodę”. Potrafi wejść na stolik, narożnik. stanąć przy kanapie, wdrapać się na nas gdy siedzimy na podłodze. Zaczyna raczkować a czołga się jak zawodowy żołnierz. Posadzony siedzi, ale nie lubi być w bezruchu więc bardzo szybko znowu jest „na czterech” i już gdzieś buszuje. Musieliśmy zabezpieczyć szuflady i gniazdka. Nasza niska szafka pod TV i stojący na niej ruter, dekoder itd. są jego ulubioną zabawką 🙂 Gdy chcę mieć chwilę spokoju, otwieram szafki w kuchni i pozwalam mu wyciągać wszystkie garnki. Zabawa trwa do momentu, gdy w szafce zamiast garnków jest Piotruś i nie ma już czego wyrzucać.

Spanie dalej jest problemem, chociaż widzę światełko w tunelu. Piotruś zasypia sam na poranną drzemkę, która wydłużyła się i trwa ponad godzinę, choć oczywiście zdarzają się wyjątki i czasami budzi się jak dawniej po 30-40 minutach. Jednak tendencja daje mi nadzieję. Zdarzają się też noce, kiedy budzi się tylko raz na mleko i zmianę pieluszki i śpi do rana. Były chyba 3 takie w ostatnim miesiącu. Całkowicie przespanej nocy dalej nie doświadczyliśmy. Druga drzemka, popołudniowa, jest już trudniejsza. Czasami usypiam ponad godzinę, a mimo to nie udaje się i idziemy na spacer, żeby w końcu zasnął w wózku. Zasypianie w łóżeczku zawdzięczamy Babci, która miała cierpliwość i odpowiednie podejście. Wystarczył tydzień spędzony w Pucku, i kontynuacja praktyki po powrocie do domu a coś co wydawało mi się niemożliwe, stało się prawdziwe. Najbardziej wdzięczne za nową umiejętność są moje plecy… Noszenie najukochańszych 11kg przez 15-20 minut 2-3 razy dziennie dawało się we znaki. Wydaje mi się, że Piotruś będzie miał bujną wyobraźnię. Nigdy nie słyszałam o dzieciach, które rozmawiają przez sen, a u mojego syna to częste zjawisko. Gaworzy tak, jakby nie spał i rozmawiał ze mną czy tatą, wiec lecę do łóżeczka, a tam słodko śpiący Bąbel prowadzi monolog… Piotruś ma też koszmary, czasami budzi się z płaczem i nie możemy go uspokoić. Pomaga tylko zapalenie wszystkich świateł i włączenie ulubionego szczeniaczka uczniaczka. Po całkowitym rozbudzeniu usypianie trzeba powtórzyć od początku.

W przeciwieństwie do spania, jedzenie jest chyba ulubioną czynnością Piotrusia. Od początku wprowadzałam część posiłków metodą BLW. Wysiłek jaki kosztowało mnie uczenie niemowlęcia samodzielnego jedzenia „kawałków” zamiast papek, procentuje. Piotruś potrafi już ślicznie chwytać i jeść. Ma bardzo sprawne rączki, a do tego możemy usiąść wspólnie, na przykład do kolacji. Jemy razem w tym samym czasie, co sprzyja tworzeniu więzi rodzinnych. Takie chwile doceniam tym bardziej, gdy widzę jak wyglądają posiłki ponad rocznego malucha u naszych znajomych. Mama mówi do taty: „to Ty zjedz a ja nakarmię dziecko”, a potem sama je zimne, albo w pośpiechu w kącie kuchni, bo przecież musi już pilnować dziecka. Często zestresowana, bo maluch je niechętnie i trzeba sporo się namęczyć, żeby łyżeczka wylądowała w buzi. Oczywiście poranną kaszkę, czy zupę krem, również podje „łyżeczką” ale drugie danie, kanapki czy owoce, Piotruś je sam. Niedawno wprowadziłam samodzielne jedzenie zupek, których nie miksuję już na krem. „Gęste”, czyli warzywa i mięso kroję na kawałeczki i Piotruś zjada je samodzielnie a wywar wypija z niekapka – z moją pomocą, bo sam jeszcze w 100% nie opanował podnoszenia butelki do góry.

Z perspektywy ostatnich miesięcy bardzo polecam rozszerzanie diety metodą BLW. Jestem wdzięczna koleżance, która mi o niej powiedziała i zachęciła do wdrożenia, a także podtrzymywała na duchu kiedy zeskrobywałam obiadki ze ścian, bo podłogę z wielkim zaangażowaniem i dokładnością „sprzątał” pies.

Kolejną dużą zmianą są kąpiele. Przez ponad 9 miesięcy kąpiel była spokojnym rytuałem, wyciszeniem przed snem. Aż pewnego pięknego dnia Piotruś odkrył, że leżenie w foteliku kąpielowym jest nudne i duże ciekawiej jest podnosić się trzymając brzegów wanny lub przewracać na brzuszek. Hitem ostatnich dni jest wychlapywanie wody z wanienki. Ach, co za radość, okrzyki, uśmiechy a wręcz śmianie się w głos. Rodzice w bieliźnie, którą i tak trzeba zmienić po kąpieli Bąbla, bo jest cała mokra. Łazienka zalana, dywaniki do suszenia. Gdy tylko wyjmujemy Piotrusia, zaczyna się ryk i spazmy. O leżeniu na przewijaku czy masażu, który do tej pory robiliśmy codziennie, nie ma mowy. Ubieramy Bąbla jak najszybciej żeby tylko przestał płakać i robimy mleczko. Jedzenie zawsze go uspokaja. Po kilku kąpielach, zaniepokojeni sufitem sąsiada pod nami, przenieśliśmy kąpiele do naszej wanny, gdzie wstawiamy wanienkę Piotrusia i chociaż część wychlapywanej wody nie zalewa podłogi. Zastanawiam się, czy to taka faza, czy może efekt chodzenia na basen? Pewnie nigdy się nie dowiem. Najważniejsze, że Piotruś jest szczęśliwy.

Ciekawa jestem co wydarzy się w kolejnym miesiącu. Ja zaczęłam chodzić gdy skończyłam 11 miesięcy. Może Piotruś również już niedługo postawi swój pierwszy kroczek?


 Another month passed inexorably quickly. Is it possible that with Peter getting older the time flies even quicker? It feels like it is. It’s same with holidays, once you are happy, exploring new things, new places, collecting experiences that will stay with you for the lifetime the time a week can pass by like it was just a day. Maybe that is why I don’t know when the last month went, it was like a blink of an eye. We visited my mom for a week. It was such a happy time, showing Peter the beach, sea, taking him to aquapark or just walking by the sea side… Our first vacations as a family – I will write more about it in the next post. Let’s start from the beginning. Peter is 10 months old right now. It was a breakthrough month in terms of his physical development. He surprised us to the point that I canceled his rehabilitation classes. Our son began to pull himself up and climb on every possible „obstacle”. He can climb on our coffee table, pull himself and stand straight by the couch, climb up on us when we sit on the floor. He crawls like a professional soldier. Once seated, he can sit, but he does not like to standstill so it’s just a matter of seconds and he is crawling once again.  Our low cabinet for TV with some electronic tools like the router etc. is his favorite toy 🙂 When I want to have a moment of peace I open the lower cupboards in the kitchen and let him pull out all the pots. Fun continues until instead of the pots Peter is inside.

Sleeping is still a problem, although I can see a light in the tunnel. Peter fell asleep alone for the morning nap, which extended and lasts more than an hour, though of course there are exceptions, and sometimes  he wakes up after 30-40 minutes. However, the trend gives me hope. There are also nights when he wakes up only once, for milk and diaper changing and sleeps until 6 in the morning. It happened probably 3 times in the last month. The second nap, an afternoon one, is difficult. Sometimes I try to put him to bed for over an hour and then I give up and take him for a walk so that he fell asleep in the stroller. I must add that falling asleep alone for the morning nap is my mom’s success. Once we stayed with her for the vacations she had the patience and the right approach to teach him that. I continued the practice after returning back home and something that seemed impossible became real. Most grateful for the new skill is my lower back … Holding the most beloved 11kg for 15-20 minutes 2-3 times a day in my arms was a misery.

It seems to me that Peter will have a vivid imagination. I’ve never heard about children who talk in their sleep and with Peter it’s a common phenomenon. Peter also has nightmares, sometimes he wakes up crying and we could not calm him down. I have to turn all the lights up, turn his favorite Fisher Price toy on and after complete awakening we are lulling him once again to sleep.

In contrast to sleep, eating is probably once of his favorite activity. Since the beginning I started to expand his diet with the Baby lead winning (BLW) method. Learning an infant how to eat alone a food that is in pieces cost me a lot of effort – but it is already paying back. Peter can already grab his food very precisely and eat alone, plus he loves it! I love it to, because it allows us to sit as a family and eat a dinner together at the same time. I think having the meals together has a very good impact on the family and creates some special bounds. I appreciate it even more when I see how meal time looks by my friends: when mommy said to dad, „eat first and I feed the baby (over 1 year old)” and then she is eating after a while, usually when the food is already cold, or in a hurry in the corner of the kitchen because she has to watch child again. Of course, the morning porridge or cream soup I also give Peter on a „spoon” but the other meals like, dinners, sandwiches and fruits Peter eats by himself.

From the perspective of the last few months I highly recommend expanding diet with the BLW method. I am grateful to my colleague, who told me about it and encourage me to implement it. She also gave me hope when I wanted to give up eg. while I scraped the food  from the walls (because the floor was cleaned by my dog with a great commitment and accuracy).

Another big change that occurs in the last days is baths. For more than nine months bathing was a quiet ritual, mute before bedtime. Until one fine day when Peter discovered that lying in the bath seat is boring and it’s much more interesting to pull himself up while holding the edges of the tub or turn over on the tummy. The hit of the last days is splashing the water. Oh, what a joy, cheers, smiles and even laughing out loud. Parents in underwear, that we still have to change cause it is all wet,  bathroom flooded, rugs in a need for drying. Once we take him out of the water Peter begins to roar, cry and spasm. Lying on the changing table or a massage, which until now we did every day is impossible this days. We have to dress him as quick as possible and do the milk. The bottle always calms him down. After several baths, we decided to put Peter’s bath into our big one. This helped to prevent the floor from getting flooded.  I wonder whether it is such a phase or perhaps it’s the effect of taking him to the swimming pool? I suppose I’ll never know. But most important that Peter is happy.

I wonder what will happen in the next month. I started to walk when I finished 11 months- maybe my son will also make his first steps soon?

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.