At the Zoo

(For English scroll down)

Wybraliśmy się do Zoo. Wprawdzie Piotruś ma dopiero 10 miesięcy, ale postanowiliśmy wykorzystać piękną pogodę i zabrać go na spacer w  miejsce, którego nie zna. Byłam przekonana, że bardzo mu się spodoba, bo uwielbia zwierzęta. Entuzjastycznie reaguje na psy, gołębie i kaczki, których w naszej okolicy nie brakuje. Mieszkamy niedaleko dwóch dużych stawów. Nie myliłam się, już stojąc w kolejce po bilet, Piotruś był bardzo podekscytowany. Rozglądał się z zainteresowaniem, obserwował wszystkich i wszystko. Po wejściu na teren ogrodu zoologicznego nie było inaczej. Ulubionym „zwierzęciem” w całym zoo okazał się być gatunek Homo Sapiens, który tego pięknego, słonecznego, jesiennego dnia, występował bardzo licznie. Piotruś, zafascynowany ilością i różnorodnością osobników,  przyglądał się im bacznie. Śledził, jak zachowują się w niewielkich stadach, co robią młode. Nawet udało nam się podejrzeć kilka karmień, w tym jedno gdzie (o zgrozo) samiec Homo Sapiens karmił „młode” (w wieku Piotrusia) świeżo upolowanymi frytkami… Tak upłynęła nam pierwsza godzina. Lekko rozczarowani brakiem zainteresowania innymi gatunkami poza naczelnym, postanowiliśmy poszukać dużych zwierząt, licząc, że może one przykują uwagę Piotrusia.

Odwiedziliśmy słonie, hipopotamy, żyrafy, bizony i wiele innych parzystokopytnych, jednak bez zbytniego entuzjazmu. Przy każdym kolejnym wybiegu uwaga Piotrusia skupiała się na stojących obok niego dzieciach. Próbował ich dotknąć, zagadać, nawiązać kontakt, jednak bez powodzenia. Nie wiedzieć czemu, młode „dwukopytne” wykazywały dużo większe zainteresowanie zwierzakami na wybiegu niż naszym Bąblem. Po około trzech godzinach zdecydowaliśmy się wracać do domu. Przechodząc obok basenu z fokami, zaciekawił nas tłum zgromadzony przy barierkach. Okazało się, że za pięć minut ma zacząć się karmienie. Znaleźliśmy wolną przestrzeń i ustawiliśmy wózek z Piotrusiem w pierwszym rzędzie. Po chwili rozpoczęło się przedstawienie, foki wykonywały różne sztuczki, łapały rzucane im ryby w powietrzu, wychodziły na brzeg, dawały płetwę. Jednak nie to przyciągnęło uwagę Piotrusia. Obok wózka stanęła dziewczynka, śliczna blondynka (a wiecie jak Piotruś lubi blondynki), miała może 5-6 lat, długie włosy związane w kucyk, różowe bransoletki na nadgarstku i bluzkę z frędzelkami. W pierwszej chwili onieśmielony urodą stojącej obok dziewczynki, Piotruś wpatrywał się w nią z zapartym tchem. Chwilę później zdecydował się na pierwszy kontakt i zaczął ciągnąć za frędzelki bluzki, nieśmiało dotykać ramienia. Zaloty naszego syna nie spotkały się z aprobatą obiektu westchnień, jednak chęć oglądania fok z pierwszego rzędu była silniejsza. Piotruś zintensyfikował działania, wychylał się z wózka, aby móc „złapać” dziewczynkę obiema rączkami, próbował zdjąć jej bransoletki cały czas radośnie zagadując. Próbowaliśmy go powstrzymać, przytrzymać rączki, zająć czymś innym, pokazać foki, jednak na nic nasze starania. Po chwili wycofaliśmy się z widowiska, ku uciesze dziewczynki, która miała już zdecydowanie dosyć namolnego adoratora.

Moje wrażania z pierwszej wyprawy Piotrusia do zoo- na pewno pozytywne, choć nie takich się spodziewałam. Zamiast wizyty w zoo wystarczyłoby wybrać się na przykład na krakowskie przedmieście i tam obserwować przechodniów. Myślę, że Piotruś byłby równie zadowolony. Jeżeli zastanawiacie się, czy wybrać się z maluchem do Zoo,  polecam poczekać aż będzie trochę starszy. Dziesięć miesięcy to jednak zbyt młody wiek na tak wiele atrakcji.


We went to the zoo. It was a sunny, lovely morning, first weekend this Autumn. From the early morning I was wondering what shall we do today – soon the winter will come so it would be nice to take advantage of the beautiful weather and spent the day outside. My husband suggested „how about  a visit in the Zoo”. Peter is only 10 months old but he already loves animals and I thought it was a good idea to show him a place that he has never seen before. I was not mistaken, already while buying an entrance ticket Peter was very excited, he was looking around with interest, watching everyone and everything. Once we were in the park his point of interest didn’t change. Favorite „animal” throughout the zoo turned out to be the Homo Sapiens and sine it was a very beautiful, sunny autumn day his favorite species appeared in large numbers. Peter, fascinated by the number and variety of individuals walking all around us, watched them closely. He observed how they behave in small flocks, watched they eating habits when we were walking by some food stands. He loved to see how the „young” were running around, playing and screaming. We were lucky to see a few feedings, including one where (horror of horrors) a male Homo Sapiens fed „young” (in the age of Peter) with freshly „hunted”, oily, potato chips … So the first hour passed. Slightly disappointed by Peter’s lack of interest in other species, besides the Main one, we decided to look for large animals, hoping that they can attract his attention. We visited the elephants, hippos, giraffes, buffalo and many others cloven-hoofed animals, but without much enthusiasm. Each time we were by the handrail Peter’s attention focused on children standing next to him. He was trying to touch them and talk with them but without success. After about three hours we decided to go home. As we were walking next to the seals pool our attention caught the number of people gathered by the railings. It turned out that in five minutes the feeding will start. We found a free space and set the stroller in the first line so that he could see everything. After a moment, the show started. Seals performed various tricks, were catching fishes in the air, coming out on the shore, they gave the fin. But that is not what attracted Peter’s attention. Next to the him stood a girl, pretty blonde (and you know how Peter likes blondes), she was perhaps 5-6 years old, had a long hair tied in a ponytail, pink bracelets on her wrist and a shirt with tassels. He stood at her first with bated breath. Moments later our son decided to touche her and began to pull the fringes blouses, tentatively touching the arm. She deffinietly didn’t appreciate that but the wish to see the seals from the front row was stronger. Peter intensified his actios, leaning out of the stroller to be able to „catch” the girl with both hands, or touch her hair and he was talking to her all the time! We tried to stop him, hold his hands, do something else to interest him, show the seal – without success. After a moment, we decided to leave the show, to the delight of the girl.

My ompression from our first visit in the zoo – certainly positive, but not how I expected it to be. I think Peter would have been equally pleased if we went for a walk in the city center. If you’re wondering whether to go with a baby to the zoo, I recommend to wait until a she/he is a little older. Ten months is too little of so many attractions.

 

 

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.