(For English scroll down)
Weekend poza miastem – Tak!
Świeże powietrze, piękna przyroda i wszystko podane pod nos – to coś, czego potrzebowaliśmy. Gonitwa dnia codziennego połączona z wydarzeniami, o których pisałam w poprzednim poście (link), odbiła się na naszym zdrowiu i samopoczuciu. Postanowiliśmy spędzić weekend we trójkę i naładować baterie. Lasy, jezioro i mnóstwo atrakcji dla dzieci przeważyły o celu naszej wycieczki i tak oto w piątek po południu dotarliśmy do Łącka, a dokładniej hotelu Dębowa Góra Active & Spa. Już dawno nigdzie nie wyjeżdżaliśmy. Boję się podróżować z Piotrusiem, jego reakcji, bezsennych nocy, które uniemożliwią wypoczynek i zachwiania codziennych rytuałów dających mu poczucie bezpieczeństwa. Gdy miał 10 miesięcy pojechaliśmy nad morze w moje rodzinne strony i mimo, że wakacje należały do udanych cieszyliśmy się z mężem, że wracamy do domu.
Tym razem Piotruś zareagował inaczej. Był niesamowicie podekscytowany, biegał wszędzie, chciał w jednej chwili wszystkiego dotknąć, spróbować, zobaczyć i na wszystko wejść. Jednocześnie cały czas sprawdzał, czy jesteśmy w pobliżu i nie odchodził zbyt daleko. Radosnej krzątaninie towarzyszyły piski i okrzyki, szczególnie uciążliwe dla pozostałych gości podczas kolacji. Piotruś skutecznie zagłuszał muzykę i rozmowy, pomogły dopiero „kaczuszki” puszczane z telefonu. Wyjazd z dzieckiem oznacza również dostosowanie swojego rytmu dnia do potrzeb Piotrusia, szczególnie, gdy do dyspozycji ma się jeden pokój. Tak więc o 19 przyszła pora na kąpiel i usypianie. Ryk – tak jednym słowem można opisać wydarzenia pierwszej nocy. Wszystko zaczęło się od wanienki, a raczej jej braku. Po co brać Piotrusia wanienkę, jeżeli w hotelu będziemy mieli dużą wannę?- pomyślałam pakując walizki. W jakim byłam błędzie… Duża, biała wanna okazała się być bardzo przerażająca a wieczorna kąpiel, którą Piotruś uwielbia, zamieniła się w ekspresowe umycie „miejsc strategicznych” i zakończenie katuszy zanim płacz przerodzi się w histerię. Wieczorne usypianie było kolejnym wyzwaniem jakie na nas czekało. Mały ani myślał spać. Adrenalina połączona z brakiem wieczornego wyciszenia podczas kąpieli sprawiły, że Piotrusia roznosiła energia. Po ponad 2 godzinach noszenia, lulania i uspokajania synek zasnął – pomogło mleko, którego nie powinien pić przed spaniem, bo powoduje wzdęcia i bóle brzuszka, ale nie widziałam już innego rozwiązania. Padliśmy wykończeni. Dwoje rodziców, jedno dziecko i 1:0 dla Piotrusia. Mleczko podane przed spaniem dało nam się we znaki i już o 1 byliśmy z powrotem na nogach. Piotruś płakał, był całkowicie rozbudzony i ani myślał dalej spać. Walka o sen trwała do 3 a już o 6 rano witaliśmy nowy dzień.
Pogoda była piękna, a hotel oferował dużo atrakcji, także sobota minęła nam bardzo szybko. Pyszne jedzenie, spacer, sala zabaw dla dzieci, spa, wellness i grota solna, wypełniły nam cały dzień. Kolejna kąpiel i noc, tym razem bez mleczka, były równie koszmarne jak poprzedniego dnia, w szczególności dla mnie, bo mąż jak już zaśnie to nic go nie obudzi. Zadowoleni, choć niewyspani wróciliśmy do domu w niedzielę późnym popołudniem.
Kolejny wyjazd planujemy gdy zrobi się cieplej, a Piotruś trochę podrośnie. Od kwietnia hotel oferuje dużo atrakcji dla najmłodszych gości. Jest mini zoo, dmuchane zabawki i trampoliny na dworze, animatorka prowadząca zabawy w sali dla dzieci oraz całe zaplecze umożliwiające uprawianie sportów wodnych, czy odpoczynek na plaży. Brzmi fajnie?
Fresh air, beautiful nature and somebody that takes care of our needs and fulfill all wishes – it’s exactly what we needed. The stress of everyday life plus things that happened last weeks affected our health and well-being. We decided to spend the weekend together in some nice place to recharge the batteries. Forests, lake and lots of activities for kids got us to choose Łąck, precisely, the Dębowa Góra Active & Spa Hotel. It’s long time since we went somewhere with Peter. I’m afraid to travel with him, because of his reaction to the new surroundings, sleepless nights that would make it impossible for us to relax and the daily rituals that gives Peter a sense of security and might be impossible to follow in a new place. When he was 10 months old we went for a holidays by the sea side. Thou we all had a nice time, my husband and I were happy to get back home.
This time Peter’s reaction was completely different. He was incredibly excited, running around like crazy and climbing on everything. Peter wanted to touch, see, try all that was new to him at the same moment, but same time he was checking with an angle of an eye if we are close and did not leave him. Peter’s joyful bustle accompanied by squeals and cheers was something that other guests had to endure, especially while having a dinner. Only his favorite song „kaczuszki” played on my phone calmed him down for few minutes. Holidays with a child mean that you have to adjust your day rhythm to your baby needs, especially if you have only one bedroom to your disposal. So 7 pm it was high time to start our evening rutine: bating and putting Peter to sleep. CRYING- one word that describes precisely our evenings and nights. Everything started during bath time. Why do I need Peter’s small bathtub for, when we will have a nice regular bath in our room – I thought while packing the bags at home. I realize how wrong I was on the first evening. The large, white bath that looks so lovely and welcoming for me scared Peter the moment we put him in. We knew that it will only take few seconds till he starts to cry and decided to wash quickly „strategic places” and take him out the second after. The evening was a nightmare. Adrenaline plus no bath that normally calm him down before sleeping made him spreading of energy. After more than 2 hours of lulling in our arms, Peter finally felt asleep. A bottle with warm milk helped us, although I knew he shouldn’t drink it right before bed. It usually causes bloating and tummy pains but we were so tired, I have not seen other solutions. We felt exhausted. Two parents, one child and a 1: 0 for Peter. Milk given before bedtime woke him and us up at night. Peter cried, he was fully awake and didn’t want to get back to sleep. After 2 hours he finally closed his eyes at 3 just to wake up at 6 am and greet a new, beautiful day.
We couldn’t wish for a better weather then the one we had on Saturady. The sun was shining so brightly and the hotel offered a lot of attractions. The day passed by very quickly. Delicious food, walking in the woods, a playroom for Peter, spa, wellness and salt cave filled the entire day. In the evening another bath and lulling Peter for goodnight. This time without milk but it was as awful as on the previous day, especially for me. When my husband fell asleep, nothing can wake him up. Satisfied, though sleepy we returned home on late Sunday afternoon.
I’m already wishing for another excursion but this time we will wait till it gets warmer and Peter will be a bit older (and I will pack his bathtub – that’s something I’m sure about). Since mid-April, the hotel offers plenty of attractions for the youngest guests. There is a mini zoo, inflatable toys and trampolines outside, leading animator in the kids play room and everything you could wish for regarding water sports and relaxing on the beach. Sounds nice, isn’t it?
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.