(For English scroll down)
Trzynaście miesięcy
Kolejny miesiąc za nami. Niedawno Piotruś z „niemowlęcia stał się „dzieckiem”. Myślałam, że dwunasty/ trzynasty miesiąc, to taka sztuczna granica i zmieni się tylko terminologia. Jednak nie, roczek to chyba magiczny moment, gdy mały człowiek z nieświadomego niemowlaka rzeczywiście zaczyna być dzieckiem. Ma swoje zdanie, pomysły, coraz więcej rozumie i stara się wymuszać swoje racje. Powoli poznajemy charakter Piotrusia i zachodzimy w głowy, po kim go odziedziczył. Oboje z mężem jesteśmy bardzo spokojni, natomiast nasza latorość nie bez powodu zyskała przydomek „żywiołek”.
Chwila w bezruchu, oglądanie książeczki czy zabawa w tym samym miejscu – to nie dla Piotrusia. Natomiast nowe miejsca, osoby, zwiedzanie i wchodzenie wszędzie gdzie tylko się da (gdy pozornie się nie da, to z reguły i tak znajdzie sposób i i wejdzie), ot, to jego żywioł. Gdy temperamentu nie da się już poskromić w domu, a pogoda nie sprzyja harcom na dworze, zabieramy synka na salę zabaw w centrum handlowym. Mimo, że jeszcze samodzielnie nie chodzi (czworakuje i chodzi przy meblach/ ścianach) sprawnością przewyższa niejedno starsze dziecko. Czasami ciężko za nim nadążyć, a pilnować go trzeba. Pojęcie strachu nie występuje w słowniku Piotrusia. Dodatkowo musimy uważać. żeby nie stracić go z oczu. bo synek na nowym terenie czuje się jak ryba w wodzie i nie zwraca na nas uwagi. Problem zaczyna się. gdy mamy wracać do domu. Ostatnio koniec zabawy poskutkował 20 minutowym. histerycznym płaczem. Nawet po drzemce synek pamiętał, że zabrałam go z placu zabaw i był na mnie obrażony. Na szczęście jedzenie, druga „pasja” Piotrusia, pozwoliło mi wkupić się w jego łaski.
Zaczęliśmy też z mężem poznawać nowe oblicze rodzicielstwa, powoli wkraczamy na etap wychowywania. Piotruś zaczyna testować swoją siłę i próbuje wymuszać na nas swoje „zdanie”. Najczęściej udawanym płaczem, histerią czy krzykiem. Nie dajemy się 🙂 chociaż czasami jest ciężko. Tłumaczymy, pokazujemy, odwracamy uwagę i staramy się Go zainteresować się czymś innym. Nie zawsze działa, albo działa na chwilę, a 5 minut później ziemia z kwiatków znowu jest na podłodze, albo małe rączki radośnie chlapią w wodzie z toalety, lub (nowość) ściągają bombki z choinki. Dziecko to zdecydowanie najlepszy trener cierpliwości.
Nie byłabym sobą gdybym nie wróciła do tematu spania 🙂 Ciężki miesiąc za nami. Mimo diety bezglutenowej kilka nocy było bardzo ciężkich. Mam kolejną teorię (wiem, wiem było ich już tyle…) sprawdza się od dwóch tygodni. Wyeliminowaliśmy mleko na noc. Wyczytałam, że zmęczony całym dniem pracy układ pokarmowy, nie jest w stanie sprawnie trawić mleka podanego przed samym snem, długo zalega w żołądku, kwaśnieje i powoduje wzdęcia i gazy. No i bingo! Piotruś zaczął spać. Zasypia około 19, budzi się nad ranem na butelkę i śpi do 6. Czasami oczywiście mamy więcej małych pobudek, bo ma zły sen albo męczy go katar, ale już nie wybudza się z płaczem. Dieta bezglutenowa też działa, nie ma gazów i śpi lepiej w dzień. Zgodnie z zaleceniami lekarza będziemy ją kontynuować jeszcze przez 4.5 miesiąca a potem powoli wprowadzimy „normalne” jedzenie.
Oczywiście jak to mówią „jak nie urok to …” i gdy z brzuszkiem już jest lepiej to przyplątał się nam katarek. Trwa już 6 dzień. Kurujemy się w domu: inhalacje, aspirator „katarek”, witamina C, probiotyk i wit. D, nacieranie Aromactiv, kominki zapachowe – mam chyba pół apteki w domu :-). Dobra wiadomość jest taka, że powoli daje za wygraną a Piotruś czuje się i śpi znowu lepiej. Niestety musieliśmy odwołać żłobek, do którego Piotruś miał zacząć chodzić w tym tygodniu, także adaptację rozpoczniemy zaraz po Świętach. Strasznie się boję, chociaż obserwując zachowanie Piotrusia na sali zabaw, myślę, że spodoba mu się nowe miejsce i dzieci. Bardziej boję się, jak zniosę taką długą rozłąkę. Przez ostatnie 13 miesięcy nie zostawiłam go na dłużej niż 3-4 godziny , a i to zdarzało się sporadycznie. Teraz będzie cały dzień beze mnie, bo dędę w pracy. Nie wiem jak poradzi sobie z drzemkami o wyznaczonej porze, teraz zasypia u nas na rękach, noszony, przy dźwięku kołysanek. Wole nie myśleć za dużo, musi być dobrze.
Znowu się rozpisałam. Im Piotruś jest starszy, tym dłuższe posty piszę 🙂 Tyle się dzieje, każdego dnia uczymy się siebie nawzajem. Synek zdobywa nowe umiejętności, wiecznie nas czymś zaskakuje . Ostatnio, gdy rozsypałam pestki dyni (to już ostatnia opowieść, obiecuje) i zaczęłam je zbierać, Piotruś przyszedł, popatrzył co robię i zaczął podnosić po jednej, oglądać i wkładać do słoiczka. Takiego mam cudownego pomocnika! Odkurzać też pomaga i jeszcze nigdy nie odkurzałam tak często i długo jak teraz 🙂
Another month passed by. Peter became a child and is not a baby any longer. I thought the twelfth / thirteenth month is some kind of artificial boundary and that the only thing that changes after the 12 months would be the terminology. I was wrong. Somehow the first birthday is a magical moment, a little human being that untill recently was an unconscious baby become a child. A child that has his own ideas, understand more each day, express and try to force his „opinion”. We are getting to know Peter’s personality and character and can’t stop wonder who is he like. My husband and I are very quiet stay-at-home kind of people but our little one is totally opposite. A moment of stillness, watching a book or playing in the same place – it’s not for Peter. New places, different people, different locations and climbing everywhere where possible (when it’s impossible, he usually also find a way to get ther), that’s what he is in to. When we can not tamper him at home, and it’s to cold to go outside we are heading to a playground in the shopping mall. Although Peter can not walk by himself yet (he is crawling and walking by the walls and furniture) his efficiency exceeds children even older than he is. Sometimes it’s hard to keep up with him, and we have to watch him carefully because he is not afraid of anything and has no interest in where his parents are at all. The problem starts when we have to go home. Last time, it took us 20-minutes of hysterical crying till he calmed down but even after a nap he remembered that took him from the playground and was mad at me. Fortunately, the food, his other „passion”, allowed me to gain his favor again. Beeing a mommy or daddy is not only about changing the diapers and feeding any longer, the parenting part has started. Peter begins to check his position by trying to force his will on us. The every day of doing it is via crying, hysteria or screaming. We do not give up 🙂 although sometimes it is hard. We explain, we show or we try to turn his attention and interest to something else. It does not always work, or it works for a while and 5 minutes later, the flowers are on the floor againg, his little hands are splashing the toilet water, or (a new one) he takes down the Christmas tree ornaments. A child is definitely the best patience coach.
I would not be me if I did not return to the „sleeping” topic 🙂 difficult month is behind us. I have another theory (I know, I know, there were so many …) which works very well since two weeks. We eliminated from his diet the „goodnight milk”. I read that digestive system is tired after a whole day of hard work and is not able to efficiently digest milk given just before bedtime, it last for to long in the stomach, sour and causes bloating and gas. And bingo! Peter began to sleep. He falls asleep around 19, wakes up in the early morning for the bottle and sleeps up to 6 am. Sometimes, of course, he has a bad dream or like right how a running nose and teeth cutting the surface and wakes up more often but not crying like before. Gluten-free diet work well, he don’t suffer from gas and sleeps better during the day. According to the doctor we will continue it for another 4.5 months and then slowly introduce the „normal” food.
As mentioned befor Peter has a running nose, it started 6 days ago. I thought it may be due to the growing teeth and today one of his morals cut through. Unfortunately we had to cancel the day care that he supposed to start today so his adaptation will begin immediately after Christmas. I’m soooo afraid, though observing his behavior in the playroom I think he will like the new place and children. I think it might be more difficult for me than for Peter, in the last 13 months I left him only few times and only for 3-4 hours. Now it will be for all day and every day since I’m getting back to work. What I’m most afraid of is his nap time. At home he sleeps whenever he wants to and we are carying him, singing lullabies. In the nursery he will have to sleep after lunch and alone in his bet. It’s better when I do not think too much, it must be good.
And I wrote such a long post again. The older Peter gets the longer my posts are. So much is happening, every day we learn each other, my baby boy acquires new skills and surprises us with something. Recently, when dropped a whole jar with pumpkin seeds (this is the last story, I promises) and started to collect them, Peter came in, looked at what I was doing and began to raise one after another and put them back to the jar just like I was doing. He was such a wonderful helper! He also loves to help me with vacuuming I have never vacuumed as often and for so long as I do now 🙂
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.